niedziela, 5 kwietnia 2015

Dopiero teraz..: "Sen?!" Prolog #2 - Urodzić się, by umrzeć

Hej!
Przepraszam, że od daaawna nie było żadnego posta, ale jakoś wena mi wylatywała z głowy, gdy akurat miałam pisać posta.
Dopóki jeszcze się nie ulotniła... zapraszam! :)

-Michasiu, co robisz po szkole? 
Znowu przyczepiła się do mnie jakaś przesłodzona dziewczyna. Spokojnie, nie możesz popsuć sobie reputacji, uśmiechnij się przepraszająco i odpowiedz:
-Przepraszam Cię kochana, jestem dziś zajęty.
Oczywiście oszalała, jak usłyszała słówka "kochana", haha. A reszta dziewczyn zrobiła się zazdrosna i zaczęła mnie okrążać, serio. Najlepiej im wszystkim ładnie odpowiedzieć i odejść w spokoju, nie?
-Wszystkie jesteście kochane, ale teraz mi się spieszy, okej? - z nudów puściłem do nich oczko, na pewno teraz dadzą mi spokój. Zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem ze szkoły.
Kolejny dzień, gdy masa dziewczyn się do ciebie przylepia, ale chłopaki cię szanują, bo jesteś najlepszy w sporcie. No i masz taki piękny wygląd, że raczej wolą nie wchodzić ci w drogę, bo panienki od razu się nich rzucą... Masakra. Starasz się mieć bliższych przyjaciół, ale ten tłum głupich lalek ci to utrudnia, bo jakoś nie da się do ciebie dojść podczas przerw. Krótko przycięte, z grzywką, orzechowe włosy, ostre rysy twarzy, duże, dziwnego koloru oczy - bo bordowego i wysportowana, wysoka sylwetka - każda dziewczyna musi na ciebie zwrócić uwagę. 
Mam tego dosyć, jak starsze ode mnie dziewczyny zaczepiają mnie na ulicach, próbują poderwać, w szkole idzie za mną tłum, a na portalach społecznościowych aż roi się od zaproszeń do znajomych. Nic mi to nie daje pozytywnego, widzę w tym same wady, no dobra, wszystko mogę sobie załatwić, jakbym głupi nie był. Ale nie jestem głupi, mam bardzo dobre oceny i osiągam duże wyniki w sporcie. Odpowiadanie uprzejmie wszystkim działa na moją korzyść, mogę to wykorzystać jak chcę. 
I tak mi jest prawie wszędzie zimno, od razu po szkole kieruję się do domu i do mojego pokoju, gdzie mam ustawiony kaloryfer na najwyższą temperaturę. Siadam przy nim i zaczynam odrabiać lekcje. Często ludzie mi mówią, że bije ode mnie jakaś wewnętrzna, "ciepła aura". 
Nie zdają sobie sprawy, że jest ona w 100 % fałszywa. Nie zależy mi na tych głupiutkich dziewczynkach, na żadnej kobiecie, która mnie poderwie w mieście, na nikim. Wszystkich uważam za fałszywych, choć sam taki jestem. Nie mogę być z nimi szczery, bo stracę wszystko, co dotychczas osiągnąłem. Wszystko zbudowane na fałszywych, miłych relacjach. Nikt tego nie zauważa, zawsze jestem oceniany powierzchownie, i tak by nikt nie docenił, jaki jestem w środku. Zimny dla nieprzyjaciół, aktualnie wszystkich. Kiedy musi "przetrwać" - jest gotowy na wspaniałą, sztuczną przyjaźń z kimkolwiek. Potrafi się zaprzyjaźnić z byle kim, z byle powodu (no, on ten powód zna, byle kto nie), być bardzo uprzejmym, opiekuńczym i romantycznym, przyjacielskim. Taa. Jest wspaniałym aktorem i chodzi na kółko teatralne.
Jak tu zimno... więcej ciepła, więcej ciepła...
Ale jakiego ciepła? Wewnętrznego? Tego prawdziwego? Gdzie go znajdę, jeśli NIKOGO nie mam? Rodzice ciągle zapracowani, nie mają dla mnie czasu, wszystko robię sam. Wracają do domu, kiedy już śpię. Nie utrzymuję już z nimi zbytnio kontaktu, zawsze zamykam się w pokoju, tam, gdzie jest mi ciepło. Nawet, gdy jakaś dziewczyna mnie przytula (czasami wynikające z tego korzyści są naprawdę zaskakujące), nie czuję żadnego ciepła. Nic, zimno. Chyba innym ludziom tak się nie dzieje, prawda? Na 100 % jest im ciepło, jeśli tego chcą. Na przykład kiedy są zmęczeni lub są zakochani. Tyle, że ja się nie męczę, i nie jestem zakochany. Ups. W środku zimny drań tak szczerze mówiąc. Ale i tak każdego mogę przejrzeć na wylot, wtedy ta osoba mnie też, niestety. Muszę się otworzyć, żeby kogoś bardziej poznać, lecz to jest już za duże poświęcenie.
Gdybym władał takim ciepłem, nie musiałbym ciągle szukać sposobu, jak ciepło znaleźć. Po prostu je miałbym i już.
Może... ogień? Heh, ciekawe. Symbolizuje wręcz gorąco, dla mnie tylko ciepło.
Rzucam torbę w kąt, siadam trochę dalej od kaloryfera niż ostatnio i wyciągam z kieszeni zapalniczkę. Kładę się, zapalam w niej ogień blisko mojej twarzy, zasłaniam ręką i uśmiecham się.
Takie ciepło... skąd one pochodzi? Chciałbym, żeby naprawdę pochodziło ode mnie. Ale coś w zamian, na przykład zimno, gdyby było by mi za ciepło... no nie wiem. Na razie chcę ciepło.
Ogień jest taki piękny, usypiający...
Zapalniczka wypada z mojej ręki, ogień o dziwo nie gaśnie, a ja zasypiam, dziwnym snem...

Tyle.
WIEM, że podobne do 1 prologu, ale TAK, miało być podobne. :D
To do zobaczenia!

Czandelier,

1 komentarz: