środa, 11 marca 2015

Opowiadanie na podstawie gry Słodki Flirt - Rozdział 2

Hej!
Widzę, że opowiadanie się Wam spodobało, więc wstawiam 2 rozdział.
Niektóre rzeczy mogą być nieprawidłowe do fabuły gry, bo nie jestem w niej jakoś super obeznana.
Zapraszam!

Rozdział 2
Ze świstem upadłam na podłogę. Aj, kostka...
Cholera, nie mogę wstać. Wszyscy są już na lekcjach, ten Kastiel mi na stówę nie pomoże, a ja będę leżeć przy drzwiach wejściowych, na plecach, z wykręconym kolanem. Pięknie, po prostu pięknie! Wejście smoka, nie ma co. Nie mogę się poruszyć przez tą gównianą kostkę, grr...
A torba sobie leży kilka metrów dalej, nigdzie nie zadzwonię.
Teraz tylko czekać na pomoc, czy jak to tam...
Zauważyłam z mojego położenia czuprynę koloru blond za szafkami na końcu korytarza. Jedyna szansa.
-Pomocy! Wywaliłam się i nie mogę wstać! - krzyknęłam, zachowując się jak po prostu małolata. No, ale to była prawda.
Blond czupryna poruszyła się i w końcu ujrzałam posiadacza w całej okazałości.
Dosyć wysoki, oczy takiego samego koloru jak włosy, ubrany tak... elegancko? Koszula, wyprasowane spodnie i kartki z podstawką. Oczywiście, długopis. Na pewno to jakaś ważna osoba. Nie umiem oceniać zbytnio subiektywnie, nie patrzę na wygląd. No, ale orientuję się, kim ten człowiek może być.
Szybko do mnie podszedł i przykucnął.
-Wszystko ok? Pomogę Ci. - Mruknął i podał mi rękę.
-Nie potrafię się poruszyć z tą kostką - powiedziałam cicho.
-Ah, ok. Zaniosę Cię do pokoju gospodarzy, nie ma żadnego nauczyciela w pobliżu, ponieważ teraz wszyscy mają lekcję.
-Dobrze. - jakoś się nie zarumieniłam, nie jestem nastolatką z burzą hormonów. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do najbliższej sali, która była. Przez całą "drogę" (to było chyba z 10 metrów) milczeliśmy.
Opadłam na krzesło, próbując się uśmiechnąć z tym cholerstwem na dole.
-Dziękuję. - powiedziałam równie cicho. Przełamuję swoją nieśmiałość tylko wtedy, kiedy coś mnie bawi. Tak, jestem dziwna.
-Poczekasz tutaj na nauczyciela, dobrze, Elisabeth? Jestem Nataniel. - powiedział i podał mi rękę. Ah, domyślił się. Zapewne już widział moje zdjęcie, skoro jest na ważnej posadzie.
-No, Elisabeth. Co z dokumentami, chyba ty masz mi w tym pomóc? Właśnie, na jakiej posadzie jesteś, że tyle wiesz? - wydusiłam jednym tchem.
-Spokojnie. Tak, ja mam Ci w tym pomóc. Brakujcie Ci jednego formularza, który muszą podpisać Twoi rodzice i zdjęcia. Jestem przewodniczącym liceum, mam dużo wspólnego z nauczycielami. - wypowiedział spokojnie. Wow.
-Ja muszę iść na lekcję, zawołam jakiegoś nauczyciela i tu przyjdzie, dobrze? - rzekł, gdy nic nie odpowiedziałam na jego poprzednią odpowiedź. Czułam się okropnie.
-Taa. - powiedziałam cicho i zakryłam twarz w dłoniach, no i wyjęłam słuchawki, gdy wyszedł. Nauczyciel zjawił się po około 15 minutach.
Raczej nauczycielka, nieważne.
Popatrzyła co z kostką, pomogła wstać i już potrafiłam wykonywać normalne czynności. Szybko wyszła i powiedziała, że mam się udać do sali naprzeciwko.
No więc udałam się tam, a co miałam zrobić. Wzięłam oczywiście swoją torbę, która leżała na korytarzu (Chyba temu Natanielowi strasznie się spieszyło ;_;).
Wzięłam głęboki wdech, otworzyłam drzwi i weszłam.
16 par oczu wpatrywało się w moją osobę.
Gdzieś tak 7 chłopców i 9 dziewczyn.
W porównaniu z niektórymi serio jestem normalna.
Dziewczyna w trzeciej ławce miała długie, białe włosy i złote oczy. Baardzo ładna.
3 dziewczyny siedzące przy oknie... widać, że jakieś zarozumiałe laleczki. Blondynka z lokami, jakaś brunetka i szatynka. Wszystkie poprawiały makijaż (którego i tak miały dużo na twarzy), a ubrane były w jakieś modne ciuchy.
Dziewczyna z fioletowymi włosami i niebieskimi oczami. Siedziała skulona w ostatniej ławce. Zapewne bardzo nieśmiała.
Rudzielec w wersji żeńskiej. Normalna dziewczyna, uff.
Jakaś kujonka, bo kiedy weszłam, odwracała się do Nataniela. Grzecznie ubrana, przeciętna.
Dziewczyna ze sprzętem do nagrywania. Szkolna dziennikarka, czy coś? Wygląd również przeciętny.
No i Kim...
Jak zwykle ubrana w krótką bluzkę ponad brzuchem i sportowe spodnie. Czarne włosy i zielone oczy. Patrzyła się na mnie uśmiechnięta. Super.
A męska część grona?
Kastiel w ostatniej ławce, a Nataniel w bodajże 4 przy ścianie.
Ken ze starego gimnazjum siedzący w 1 ławce.
Chłopak z białymi włosami z zielonymi końcówkami w stroju w stylu wiktoriańskim. Teraz już nie czuję się dziwna.
I jacyś bliźniacy, zauważyłam to tylko po twarzach.
Jeden z niebieskimi włosami, słuchawkami na uszach i w modnych ciuchach.
Drugi gracz.
Na 100 %.
Ubrany byle jak, czarne włosy i niebieskie oczy. Widziałam w nich zabawne ogniki.

Chyba wszyscy się zdziwili, bo stałam w drzwiach i patrzyłam na wszystkich.
Uh.
Weszłam do klasy, stanęłam pośrodku, akurat utkwiłam wzrok w tym szatynie (najbardziej mi przypadł do gustu), uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam:
-Cześć. Jestem Elisabeth Cour i będę z Wami chodzić do tej klasy.


Przepraszam, że taki króciutki, muszę już iść. :<
Następny będzie za to dłuższy!

Czandelier,
Sraniacz

3 komentarze:

  1. Bardzo fajne.
    Klaaudia-klaudia.blogspot.com
    Be-pefect-alone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No, Angel dziś szaleje i skomentuje. Ale gdzież to moje maniery???? *0* Ekhem, ekhem...
    Kłaniam się z uniżeniem przed autorką opowiadania!
    Utwór super. Bardzo mi się podobało i chętnie przeczytałam wszystko od deski do deski. C: Język prosty, nie trzeba grzebać po słownikach (oj, Angel, ty się lepiej naucz, a nie używasz słowników XD). Nie zauważyłam żadnego powtórzenia, ani błędu, a nwet jeśli jest to nie przeszkadza. Czekam na kolejną część. ^^
    ~Angelique (Angel) C:

    OdpowiedzUsuń