Hej!
Wybaczcie, że nie pojawił się od dawna ani prolog, ani 1 rozdział nowego opowiadania, ale zagubiłam się w hińskim mango, jutubie i braku weny. Przepraszam.
Wstawiam tutaj trochę krótki prolog, który nic na razie nie wyjaśni, ale póóóóóóóóóóóóóóóóóóóóźniej (czytaj: za kilkadziesiąt [?] rozdziałów) wszystko się wyjaśni, jak ktoś będzie o tym pamiętam.
No i prolog dla bohateRKI.
Zapraszam!
Wreszcie dzwonek kończący lekcje, ugh.
Koniec na dzisiaj wyzwisk, jakie masz długie, czarne jak smoła włosy, i prawie białe oczy. No i cera podobna do takiej, jaką mają wampiry. "Dziwactwo! "Wampir, który ma jakąś dziwną rasę i przez to ma inny kolor oczu niż czerwony!" "Pewnie wysmarowała czymś czuprynę, znowu!" - zaczepki na poziomie dziennym. Nikt nie zrozumie, że Twoi rodzice dali Ci tak dziwne geny, że nie powinno się oceniać po wyglądzie, nawet ładnym - w mniemaniu chłopców, kiedy dziewczyny nie słyszą.
A teraz wyobraź sobie, że olewasz to wszystko i idziesz nad wodę, zimą.
Genialnie jak dla mnie.
Nie noszę jakiś zimowych ubrań w stylu futro tygrysa i czapka uszatka, nawet, gdy jest około -20 stopni. Jest mi ciepło już w normalnej kurtce, dlatego ubieram wiosenną. Rodzice uznali, że to kolejny skutek wybuchowego połączenia ich genów i pozwoli mi się tak ubierać.
Nie obchodzi mnie zdanie innych, mimo, iż gapią się na moją osobę jak na przybysza z obcej planety.
No, trochę, bardzo... najbardziej. Jestem chyba najwrażliwszą osobą na świecie. Łez nie widać na mojej twarzyczce, na szczęście, bo płaczę codziennie, po szkole. Mimo to, nigdy się nie zmienię. Albo to oni oswoją się kiedyś z moim wyglądem, albo będę ciągle płakać, niby będąc obojętną na kpiny.
Szybciej, szybciej...
Czemu się spieszę? Nie chcę spojrzeń ludzi, tych szeptów za plecami? Nie powinnam się tym przejmować, to tylko płytkie słowa. Eh, i tak będę płakać, więc lepiej się jeszcze bardziej pospieszę...
Wreszcie jezioro, całe zamarznięte. W lecie nie wygląda dla mnie przekonująco, ale w zimie, kiedy w krzakach mogę dotknąć tej zimnej powierzchni, co jest zbawieniem...
Podeszłam szybko, niby do ławki, odłożyłam torbę, a kiedy nikt nie patrzył, zbliżyłam się do jeziora, przez krzaki. Kucnęłam i wdychałam świeże powietrze, które tak uspokajało moje myśli. A teraz się napatrzę. Ta biel, zbliżona do bardzo jasnego błękitu, jest moim ulubionym kolorem. Otwartymi szeroko oczyma, zresztą o takiej samej barwie jak ona sama, patrzyłam na wodę. Piękna, krystaliczna biel...
Jeszcze bardziej przybliżyłam się do jeziora, jak jakaś zahipnotyzowana. Delikatnie dotknęłam jedną dłonią zimnej powierzchni, uwielbiałam brak ciepła. Eh, nie odczuwałam ciepła bez kurtki. Zawsze wszystkich i siebie oszukiwałam - po prostu chciałam czuć zimno, nie ciepło. W pokoju wyłączone kaloryfery, kiedy rodzice już zasnęli...
Chciałabym zawsze czuć takie zimno. Władać takim zimnem, nie potrzebować ukrywania się w krzakach, by jak jakiś dziwoląg kucać i dotykać dłonią zamarzniętego jeziora.
Pragnę być... władczynią lodu.
Nagle zachciało mi się spać, więc ułożyłam się w krzakach, nadal dotykając dłonią lód, ziewnęłam i zasnęłam.
Poczułam się, jakbym przenosiła się do innego świata...
Eee tyle, mam nadzieje, że ktoś zakuma po 1 rozdziale.
Ale wcześniej prolog według głównego bohateRA.
Chandelier,
A opowieści według SF już nie będzie ?
OdpowiedzUsuńZnów wywarłaś na mnie wrażenie, że kiepsko piszę...
A co z tamtym opowiadaniem?
OdpowiedzUsuńDo wszystkich - będzie, ale rzadziej
OdpowiedzUsuńZnowu mam wrażenie, że bardzo kiepsko piszę.
OdpowiedzUsuńŚwietne!
Hej Łanio XDDDDDDDD. Fajne to opowiadanie, następne części, plz! A poza tym, to zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blog Award! Zapraszam na blog kolorovve-msp.blogspot.com po więcej informacji. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Independent Girl/Inde/Cordelie
Zapraszam: everything-is-true-believe.blogspot.com