czwartek, 12 marca 2015

Opowiadanie na podstawie gry Słodki Flirt - rozdział 3

Hej, hej!
Rozdziały będą prawdopodobnie codziennie.
Cieszycie się?
Bo ja tak! :D
Zaczynamy!

Rozdział 3
-I co dalej? - odezwał się Kastiel. Eh, powiedziałabym "gówno", ale przy nauczycielach nie wypada.
-No, chyba tyle. Mam coś jeszcze powiedzieć? - drugie zdanie skierowałam do nauczyciela, który siedział za biurkiem.
-Nie, nie, wystarczy. Siadaj, gdzie chcesz. - powiedział i znowu zatopił się w książce.
Aha.
Gdzie chcę, jeśli jest jedno miejsce.
Obok wszystkich chłopaków, a Kim dalekoo.
No nic.
Poszłam w stronę 5 ławki po środku. Przed sobą miałam białowłosego, za - szatyna, po lewej - Kastiela, a po prawej - Nataniela. No świetnie. Mam nadzieję, że z którymś się zaprzyjaźnię, żeby nie było.
Usiadłam i rozpakowałam się. Sądząc po tym, co pisało na tablicy, była biologia. No, nawet. Umiałam wszystko, co nauczyciel już zapisał, a zadania zrobiłam w kilka minut. Nudziło mi się. Zerknęłam na prawo - Nataniel robił pozostałe zadania, jakby to było takie ważne. Nawet temat do przodu. Na lewo - Kastiel wysyłał liściki do... nie wiem kogo, ale miał przy tym niezły ubaw. Białowłosy pisał coś w swoim notatniku, a szatyn... odwróciłam się do tyłu, by zobaczyć.
Grał w grę na swojej konsoli, ale podniósł wzrok i nasze oczy się spotkały.
Jego niebieskie. Moje fioletowe. Ładne. Bardzo ładne.
Trwało to może sekundę, nie mogłam się oprzeć i zobaczyłam, w co grał.
-Gran Turismo? Wyścigówka? - spytałam i uśmiechnęłam się. Znałam tą grę.
-Taa, gram w nią podczas lekcji. Chwila, skąd ty ją znasz?! - podniósł na sekundę oczy. Znowu się spotkały.
-Ja też, czasami. No, czasami w tą akurat. Zwykle gram w coś innego. - odpowiedziałam. Ale zajebiście.
-Na przykład co? - uśmiechnął się, patrząc się na konsolę.
-Alice Mandess Returns. Moja ulubiona gra na PSP. - mruknęłam. Na 100% nie znał. No, chyba że...
-O matko! Mam drugiego bliźniaka! - prawie krzyknął szatyn, a ja szybko z automatu zakryłam mu usta.
-Taa, na pewno masz bliźniaka, który nie wie, jak się nazywasz. - powiedziałam wyzywająco.
-Armin. - powiedział, cały uśmiechnięty, jeśli można to tak ująć.
-Mogę popatrzeć? - spytałam się, chyba pytaniem retorycznym.
-A co teraz robisz? - spojrzał na mnie zabawnie.
-Właśnie... Dobra. - uśmiechnęłam sie milionowy raz i zamilkłam.
Dobrze grał, może na podobnym poziomie co ja. A nawet lepiej?
Pochyliłam się, żeby lepiej widzieć.
Eh, ja to mam szczęście.
Wywinęłam kozła krzesłem i upadłam na podłogę. Ból kostki się wznowił, a nauczyciel zasnął.
Armin się nie skapnął, chyba zaczęło się coś wciągającego w grze.
Nataniel tez zasnął.
A Kastiel sobie wysyłal liściki i podrywał laski z przodu.
Na szczęście białowłosy się odwrócił.
Dwie różne tęczówki? Zielona i... złota? Jakaś era złotych oczu?
Wstał i podszedł do miejsca, gdzie się wywaliłam.
-Wszystko ok? Możesz sama wstać, albo się poruszyć? - mówił troskliwym głosem.
-Nie mogę się poruszyć, bo dzisiaj już się wywaliłam na kostkę, ból się wznowił... - odpowiedziałam cichym, załamującym się w kilku miejscach głosem.
-Pana Deulla nie obudzisz... Nataniela też nie. Jego tylko dzwonek obudzi. Ah, przepraszam... Moje maniery... Jestem Lysander. - szepnął.
-Elizabeth. To pomożesz mi? - odszepnęłam. Prawie odpływałam przez ten ból...
-Tak. tak. Już. Znowu przepraszam. - nie pytając, wziął mnie na ręce i wyniósł do pokoju gospodarzy, znowu.
-Lysander... ja... boli... - jęknęłam półgłosem.
-Już. - położył mnie na kilku krzesłach i pobiegł po nauczyciela w tym swoim dziwnym, intrygującym, wiktoriańskim stroju.

A ja w tym czasie zemdlałam.

*******

Obudziłam się w szpitalu. Obok mnie siedzieli (w kolejności!):
Kim, Armin, Lysander i ciocia Agata.
-Wszystko dobrze? - odezwała się najpierw ciotka Agata, gaduła pierwszorzędna.
Kostka nadal mnie bolała, ale miałam tam założony gips.
-Już lepiej. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się do wszystkich.
-Matko, El, ile ty narobisz w jeden dzień! - powiedziała głośno Kim, a wszyscy zaczęli śmiać.
-Tyle, ile potrafię. - również się śmiałam, ale ciszej, przez ten ból.
-Jak ty mogłaś się wywalić, patrząc na grę? - dziwił się nadal Armin.
-A ty cały czas o tych grach... - Lysander zrobił lekkiego facepalma i uśmiechnął się do Armina.
-A ty nagle zacząłeś się niepokoić, gdy Elizabeth zrobiła sobie coś w nogę... - odgryzł się tamten.
-O Jezu, i dobrze zrobił. A ty byś lepiej patrzył na ludzi, a nie na grę. - powiedziała z wyrzutem Kim.
-Ej, ja nic... - powiedziałam cicho.
-Gra jest ciekawsza!
-Nie prawda! Dziewczyna chce z Tobą pogadac, a ty w jakąś wyścigówkę czy inne gówno grasz!
-To nie jest gówno!
-Jest!
-Dzieci, przestańcie!
-Niech Pani się nie wtrąca, widzi Pani przecież, że ten oto Pan bardziej martwi się o głupią konsolę, niż o nową, zainteresowaną nim dziewczynę!

Patrzyliśmy z Lysandrem na siebie rozbawieni. Chyba tylko my jesteśmy oazą spokoju.
Po około 10 minutach mieli wysuszone gardła, a Armin i Kim mieli chrypę.
-I po co to było? Armin chyba już taki jest. Zreszta, mi nie przeszkadzało, że grał w grę. Też ją lubię. - powiedziałam rozbawiona.
-A widzisz? Bronisz go! - odpowiedziała z chrypką Kim.
-Kim, widzisz wszędzie jakiś miłosny podtekst. Ogarnij się. Istnieje coś takiego jak przyjaźń... - powiedział również rozbawiony Lys.
-I istnieje też uwielbienie do gry! - z chrypką rzeknął Armin.
-Rozumiem Was obydwojga. Może i to jakiś podtekst, ale kto się czubi, ten się lubi... - mruknęłam, uśmiechając się.
-Czyli Kim kocha wszystkich, i tyle. - podsumował Lys.
-Kiedy mam wypis? - zapytałam ciocię.
-Eeee... Ktoś wie? - spytała się zawstydzona ciocia.
-Ja. Chyba już dzisiaj, będziesz musiała chodzić tylko z kulami i tym gipsem. - wypowiedział spokojnie Lysander. Matko, jakas oaza spokoju. Większa ode mnie.
-A wy... nie powinniście być w szkole? - spytałam zaskoczona.
-Twoja ciocia nas zwolniła, pytając się, kto chce iść do El. - wydusiła Kim, po cichu kłócąca się z Arminem.
-Kastiel też chyba chciałby, ale za dużo flirtował z Charlotte. - powiedział Lys.
-Właśnie, Kim... chodzisz z Kastielem? - powiedziałam tak cicho, ze tylko ona usłyszała.
-Tak, to znaczy... to skomplikowane. Ustaliliśmy, że to będzie taki "wolny związek", możemy robić co chcemy. - powiedziała Kim. - Ale nie zgodziłam się na spanie z innymi dziewczynami.
-Aha... - powiedziałam trochę przymulona.
-Wiesz, Kim podrywa każdego w szkole, tak samo jak Kastiel. - mrugnął do mnie Armin, do tego przyłączył się Lysander.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a mi pękł gips, bo się za bardzo odwróciłam w bok.
Zajebiście.

To tyle, mam nadzieję, że się spodobało. :)
Czandelier,
Sraniacz




7 komentarzy:

  1. Przeczytałam całe trzy rozdziały i muszę powiedzieć, że opowiadanie mnie wciągnęło. MASZ TALENT!
    Podoba mi się to, jak opisujesz wydarzenia.
    Czekam na następny rozdział. (:

    OdpowiedzUsuń
  2. boskie!nie moge sie doczekac nastepnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Ta, piszę to przy 3 rozdziale, ale naprawdę kocham twoje opowiadania i po prostu nie mam czasu na komentowanie. Masz talent, masz i to duży! Weny, weny, weny i jeszcze raz WENY :D Ja lecę do następnego, hej!

    PS. Zapraszam również do siebie http://alideds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz ogromny talent! Opowiadanie jest bardzo wciągające!

    OdpowiedzUsuń
  5. xDDDDD ekstra zakończenie ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ona musi być z Arminem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ona musi być z Kastielem XD ( ach... nie patrzcie na date :') ) Sorka Kim ♥

    OdpowiedzUsuń