poniedziałek, 16 marca 2015

Opowiadanie na podstawie gry Słodki Flirt - rozdział 6

Hej!
Jak zwykle tego posta piszę późno, więc nie będzie jakiegoś dużego wstępu przed opowiadaniem...
Eee...
Zaczynamy!

Rozdział 6

Dyrektorka biegła w naszą stronę, jakby stado krów ją goniło, czy coś w tym stylu. Nie wyglądało to dobrze. A my sobie staliśmy i patrzyliśmy na to spokojnie.
-No co tu tak stoicie! Elisabeth, proszę poszukać Kiki! Inaczej zostaniesz po lekcjach! - wydusiła bardzo wkurzona. No super, oczywiście JA muszę to zrobić.
-A Sucrette nie może się tym zająć? - spytałam z nadzieją.
-Właśnie! Ostatnio nieźle nabroiła, nie potrafi się wysłowić - dyrektorka zmieniła zdanie i wróciła z powrotem do szkoły.
Odetchnęłam z ulgą.
-Już myślałam, że będę musiała się zająć dyrektorką i jej pieskiem, zapewne malutkim, aroganckim i piskliwym - powiedziałam.
-Mogłaś się tym zająć, a nie zwalać winę na biedną Sucrette! - oskarżył mnie Armin.
-Eee? Czy ty jej przypadkiem nie bronisz? - przekrzywiłam głowę.
-Po prostu jest taka słodziutka, a wiesz jakby wyglądała w jakimś cosplayu! - rozmarzył się.
-To zobaczysz ją w akcji, jak goni za malutkim, upierdliwym psem! - powiedziałam obrażona.
-Elisa, i tak powinnaś przyjąć te polecenie, a nie zwalać je na kogoś innego. Teraz na pewno Sucrette Cię już nienawidzi - pouczył mnie i Lysander. Kurde, nie chciałam tylko gonić za psem...
W odpowiedzi wywróciłam tylko oczami, ponieważ zadzwonił już dzwonek. Zeskoczyłam z murka, zarzuciłam torbę na ramię i udałam się w stronę sali lekcyjnej. Oczywiście musiałam minąć całą czerwoną Su, która już nie ukrywała swojej nienawiści do mnie. Gdyby wzrok zabijał, musiałabym mieć już załatwiony pogrzeb.

Po lekcji (była to ostatnia w tym dniu) udałam się na dziedziniec. Nie miałam co robić, więc wyjęłam podręcznik do chemii i zaczęłam się uczyć. Kilka razy, wychylając się znad książki, widziałam biegnącą w tę i z powrotem Su. Rozbawiło mnie to i poprawił mi się humor. Nie jestem jednak jedyną osobą, która przesiaduje na dziedzińcu - po przeczytaniu kilku rozdziałów zjawił się Kastiel. Jak gdyby nic usiadł sobie obok mnie, ale nie zaglądał do podręcznika.
Nienawidzę się uczyć, gdy ktoś mi się przygląda, albo siedzi obok mnie. Wkurzona zamknęłam książkę i powiedziałam:
-Po co pan tu przyszedł, panie Kastielu?
-A co, rozkojarzyłem Cię? Fajne są widoki, jak Su gania - odpowiedział. 
-Nie umiem się uczyć, gdy ktoś mi się przygląda... Aż tak krótkiej spódniczki nie ma, nie licz na to. Chyba jednak ma głowę na karku, niestety - powiedziałam zniesmaczona.
-A co, myślałaś, że tylko ty masz głowę na karku?
-Niektórzy nie mają szyi, i są ślepi. Jak Lysander.
-On nie jest ślepy, on ma dziurawą pamięć.
-Ty też masz coś z mózgiem. On ma tam dziury, a ty pustkowie.
-Haha, a ty same śmieci.
-Nazywasz naukę śmieciem?
-Chyba tak. Jeszcze podpiąłbym to pod Twój charakterek.
-Co w nim jest takiego złego?
-Uwielbiasz skupiać na sobie uwagę. Tylko Ty, żadna inna dziewucha, która nie jest z Tobą zaprzyjaźniona. Zastanawiam się nawet, czy nie jesteście z Su bliźniaczkami, ale...
-Ale? Moim zdaniem ja mam coś w mózgu, a ona nie.
-Ale Tobie brakuje urody - zakończył dyskusję Kastiel.
-Zawsze gadasz takie komplementy? Dziwne, że nikt się nie rumieni - dorzuciłam na koniec.
Znowu Su wybiegła z budynku szkolnego, tym razem ruszyła w stronę Kastiela, a nie sali gimnastycznej.
-Ganiam za tym głupim psem, dyrektorka mi kazała... Masz jakiś pomysł? - spytała, dysząc.
-Ja nie mam pomysłów, ja mam tylko w głowie rzeczy, które są później wykonywane.
Ale nie zawsze mądre, dopowiedziałam sobie w myślach.
-Dasz jakiś przykład?
-A co będę z tego miał?
-Będę mogła spędzić z Tobą więcej czasu, a nie ganiać za tym psem? - matko, jaki słaby argument. Ale przy takiej dziewczynce każdy na to leci.
-Yh... Dam Ci parę psich ciasteczek, mówiłem już, że mam psa. Może coś to da - Kastiel chyba miał na razie dość tej rozmowy, kiedy siedziałam obok.
-Dzięki! - wzięła od niego ciasteczka, uśmiechnęła się słodko, wzięła głęboki wdech i pobiegła za tym psem. Gdyby była inną osobą, pewnie bym jej współczuła.
-Naprawdę, dała bardzo mocny argument - mruknęłam.
-Aj tam, wiesz, jakie są z tego korzyści?
-Wykorzystujesz ją - wywróciłam oczami.
-Nagle ją bronisz? Haha, no przestań.
-Nie bronię jej, to po prostu niesprawiedliwe.
Wkurzył się.
-Feministka - szybko zeskoczył z murka i poszedł bez pożegnania.
-Dupek! - odrzuciłam.

Następnego dnia Su była już spokojna, dla niej dobrze. Nie dla mnie. Na przerwie, gdy moi nowi przyjaciele musieli coś załatwić, podeszła do mnie i powiedziała:
-Fajnie się bawisz? Przez Ciebie musiałam ganiać po całej szkole i się bardzo przy tym zmęczyłam.
-Zasłużyłaś na to - prychnęłam. - Może się odchudzisz?
-Nie o to chodzi. Wiesz, to miało swoje zalety. Zdobyłam Twoje zdjęcie do legitymacji, skserowałam, a wcześniej pomazałam, żeby Cię ośmieszało. Powodzenia! - powiedziała z uśmieszkiem na odchodnym.
Jakie dziecko.
No cóż, nie będzie to dobry dzień dla mnie... masa wyjaśnień i innych takich.
A już myślałam, że problem będę miała z tymi lalkami. A tu proszę, inna laleczka. Bardziej zadziorna!

Znowu krótki rozdział, ale tak, muszę już iść.
Czandelier,

4 komentarze:

  1. Czekam na 7 rozdział!
    Opowiadanie bardzo mi się podoba. Świetne jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rodział dawaj *0*

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosze daj ten roździał chociaż skończ to bo osobiście ja bym spać nie mogła jak możesz pisać tak świetne opowiadania i ich nie kończyć?!
    Ty piszesz świetnie dawaj dalej prosze

    OdpowiedzUsuń