Dzisiaj post troszkę inny, niż zazwyczaj, bardziej z przemyśleń. Dlaczego?
W ciągu 10 dni byłam świadkiem dwóch radosnych wydarzeń, w wyniku których na świat przyszły trzy malutkie stworzenia... Nieporadne, słabiutkie i nieprzyzwyczajone do nowego, otaczającego je środowiska. I mimo tego, że są całkiem różne, tak naprawdę są takie same... Mimo tego, że w wyniku jednego porodu na świat przyszła dziewczynka, a drugiego - dwie świnki morskie. ;))
Pierwszą rzeczą, jaka nasuwa mi się na myśl gdy myślę o porodzie i potomkach, to trzy emocje - ból, radość i miłość. Ból jest związany oczywiście z samym porodem - jest on położony w szczycie piramidy bólu. Radość - bo to chyba nieludzkie, nie cieszyć się, gdy się ujrzy swoje dziecko. Oczywiście, istnieje coś takiego jak szok poporodowy, ale chyba wszyscy domyślają się, że nie mówię o takim przypadku... No i oczywiście miłość - miłość matczyna. Jestem pewna, że to się tyczy w pewnym sensie także zwierząt, chociaż one nie mają człowieczej psychiki. To nie zmienia jednak faktu, że każda matka jest matką, podobną w uczuciach i trosce o swoje dzieci.
Jeśli mówimy o dzieciach - zauważyłam na dwóch przykładach, jak bardzo różnią się małe człowieczki od małych - przykładowo - świnek morskich. Malutka dziewczynka leżała sobie w łóżeczku, starannie okryta kocykiem, niezdolna do ruchu, całkowicie bezbronna nawet po kilku dniach życia, tymczasem małe mojej świnki zaraz po porodzie brykały po klatce i próbowały skubać sianko. Różnica, prawda? Jest jednak zasada łącząca niezależnie od tego, czy mowa o małych futrzakach czy ludziach...
KAŻDE ISTNIENIE MA PRAWO ŻYĆ.
Czasami zamiast radości pojawia się smutek. Wtedy jest mi naprawdę źle na świecie - bo ja żyję, a ten mały ktoś nie.
Moja świnka morska (nie ta, o której była mowa wcześniej, inna) również miała dwa prosiaczki, ale one natomiast nie miały szczęścia - obie zdechły, bo prawdopodobnie za wcześnie "pchały się" na świat. Wtedy byłam naprawdę wściekła, było mi źle, na cały dom darłam się "Po co one się rodziły, skoro miały umrzeć?". Istotnie, po co? Ich mama żyje do dzisiaj, a one ledwie się urodziły, już były martwe. Jaki to był sens? Czemu tak jest? - takie pytania zadaję sobie do dziś. I przede wszystkim - JAKI JEST SENS W ŻYCIU?
Kurczę, rozkminy na całe dnie i noce, a i tak odpowiedzi nie znam. Bądź, co bądź, "life is brutal and full of zasadzkas and kopas w dupas", ale jakoś nie chcę zejść z tego świata. Ten paradoks.
Chcę budzić się w promieniach Słońca.
Chcę zwiedzać, oglądać i się zachwycać.
Chcę być świadkiem niezwykłych, jak i tych pospolitych zdarzeń.
Chcę jeść ulubione potrawy i pić rześką wodę.
Chcę czuć woń kwiatów.
Ale nie białych róż.
Nie chcę wojen.
Nie chcę nienawiści.
Nie chcę rasizmu, antysemityzmu, homofobii. Jest za dużo rzeczy dzielących społeczeństwo, a za mało je łączących.
Tymi mądrościami kończę ten trudny do zrozumienia, i chyba niepotrzebny post. W każdym razie, cieszę się, że go napisałam. Musiałam się wyżalić.
Na koniec, zdjęcie maluszków:
Zdjęcie robione kalkulatorem, ta. Niewyjściowa poza maluszków, ta, ale nie można ich jeszcze brać na ręce. No i to prowizoryczne zabezpieczenie, żeby trociny się nie wysypywały XDDD. |
Alavida! (OMG, hindi)
Eminem - Headlights ft. Nate Ruess
A, słuchałam sobie akurat MMLP2 i mnie tak naszło ^-^ Ogólnie to genialne, nawet dla osób, które nie lubią rapu. No, okej, rap, ale dzięki Ruessowi piosenka jest delikatniejsza... No i w ogóle, tekst (za co kocham Eminema ;o)... Gorąco polecam! (y)
Ten post to na serio taki trochę nieogar. ;_;
;_; <- dwaj cyganie kradnący deskę
Nie że mam coś do Cyganów, przeglądałam ostatnio stare posty na moim blogu i zauważyłam to w poście Alczensa. XD
Dobra pa
Płacz. Wielki płacz. U mnie w domu narodziły się na początku trzy a potem jedna. Ta jedna przeżyła rok - reszta zdechła od razu.. teraz mam dwie.
OdpowiedzUsuńWspolczuje z calego serca :( To takie straszne, widziec takie malutkie swinki bez zycia :(
Usuń